Ostatnio postanowiłam powtórzyć sobie lektury, bo egzaminy już za pasem i w pierwszej kolejności przeczytałam moją kochaną lekturę: Oskar i pani Róża. Zapraszam do was do przeczytania kilku moich przemyśleń na temat tej cudownej książki.
"Oskara i panią Różę" zna chyba każdy i każdy choć raz miał możliwość przeczytać tę książkę, poruszającą temat tabu, jakim jest rak (ostatnio bardzo popularny czytaj Gwiazd naszych wina) opisany z punktu widzenia chorego na niego chłopca- Oskara.
Oskar ma dziesięć lat. Mimo wszystko jest bardzo mądry i dojrzały. Żyje ze świadomością, że każdy kolejny dzień może być jego ostatnim. Można wręcz stwierdzić, że jest dojrzalszy niż jego rodzice, który ukrywają przed nim to, że umrze- sami nie potrafią sobie poradzić z tym, że ich chłopca czeka śmierć i to całkiem niedługo.
Aż tu nagle pojawia się pani Róża- dziwna, tajemnicza staruszka. Była zapaśniczka pomaga Oskarowi w niezamartwianiu się. Uczy go cenić życie. Sprawia, że chłopak żyje "pełnią życia", do tego stopnia, do jakiego jest to możliwe.
Oskar- dziesięciolatek- dożył stu dziesięciu lat... Zakochał się, ożenił, przeszedł kryzys wieku średniego, starzał się i umarł...
Niesamowicie wzruszająca książka... Przy której płakałam nie raz i jeszcze nie raz przy niej zapłacze. Cudowne wydanie, które muszę mieć.
A wy jaki macie stosunek do tej książki?
Dla mnie ta książka jest bardzo sentymentalna i ważna ;)
Trzymajcie się i Do następnego ;)